Spodziewam się, że wielu czytelników mojego bloga spotkało się z określeniem, że coś jest „wegańskie”, a może nawet sami są weganami. Tym, którzy nie znają tego określania pozwolę sobie wytłumaczyć, że chodzi o to, że w produkcji tej lalki zostały wykorzystane jedynie naturalne materiały pochodzenia roślinnego, zarówno do wypełnienia, na skórę, włosy, jak i wszystkie ubranka. Nie będę ukrywać, że stworzenie tej pracy było dla mnie niemałym wyzwaniem (oryginalnie lalka jest formowana z owczego runa). Szczerze powiedziawszy, gdybym nie miała tak dużego doświadczenia w szyciu lalek, nie udałoby mi się uformować głowy. Okazuje się, w przypadku stosowania waldorfskiej techniki szycia lalek, bawełna jest zbyt kruchym oraz jednocześnie twardym materiałem. W jaki sposób coś może być jednocześnie kruche i twarde? Kruche w tym sensie, że puszek ma wyjątkowo krótkie włókienka, które bardzo łatwo się rwą, a ja potrzebuję z nich uformować kulę na głowę oraz wykonać pasma, którymi łączę głowę z tułowiem. Bawełna okazała się też być bardzo twarda. Z wielkim trudem (lub w ogóle poniosłam fiasko) udawało mi się przebić przez jej grube warstwy. Ale w końcu doświadczenie zwyciężyło i oto jest – Karolina, Roślinna Panienka. Zobaczcie jak wyglądała na dzisiejszej sesji zdjęciowej.
Na życzenie Zamawiającego, Karolina dostała jasnożółtą lnianą sukienkę, ozdobioną kołnierzykiem, przeszyciami i haftami w górnej części, szarym paseczkiem w talii oraz lnianą koronką u dołu. Uszyłam jej też pasujące do sukienki pantalony z tej samej tkaniny. Stroju dopełniają szare wykonane na szydełku buty (oczywiście z bawełnianej włóczki) oraz kwiatowa opaska na głowę. Na specjalne życzenie powstał też sweterek ze „srebrną” zapinką. Szczegóły możecie zobaczyć na tym zdjęciu:
Praca nad Karoliną była dla mnie niezwykle pouczająca. Zacznę od tego, że daje do myślenia już sam fakt, że rośliny, które są tak powszechne, że wiele osób nawet nie zwraca na nie większej uwagi, można przerobić na lalkową postać ludzką. Jak się nad tym głębiej zastanowić, to jest to naprawdę magiczne, nieprawdaż? Często zapominam ile zawdzięczamy roślinom – od powietrza do oddychania, poprzez jedzenie, lekarstwa i ubrania, na opale skończywszy. Żadnym innym stworzeniom nie zawdzięczamy aż tak dużo! Była to także okazja do przejrzenia internetu w poszukiwaniu roślinnych wypełnień do zabawek. Okazuje się, że oprócz bawełny, popularne jest też włókno z eukaliptusa (nie wiedziałam, że coś takiego udało się wyprodukować:))) oraz kapok (nie znałam nawet takiej rośliny:))) Pracując nad Karoliną, mogłam poczuć w rękach właściwości różnych materiałów. Bez wątpienia każdy ma swoje plusy i minusy. Ponadto każdy z nich wymaga odpowiedniej technologii w pracy. Ale wracając do lalki – ponieważ to moje pierwsze Roślinne Dziecko sama jestem ciekawa jak będzie zachowywać się w zabawie oraz praniu. Samej Karoli, bycie na wskroś weganką w niczym nie przeszkadza i myślę, że gdybym o tym nie napisała, nikt z Was nie rozpoznałby różnicy. Lalka na pewno należy do licznej rodziny Lalindy, prawda?
Zobaczcie jeszcze dwa zdjęcia Karolci z dzisiejszego spaceru.
Lalka została wykonana na zamówienie i ma 40 cm wielkości.