Mój czas do świąt liczy się w lalkach. Jeszcze pięć, cztery… Masza była trzecia, zostały tylko dwie – siostry. Choć wydaje się, że do Gwiazdki zostało trochę czasu, będę pracować nad nimi dosłownie do ostatnich chwil. Całe szczęście, że w razie potrzeby będzie można odebrać je osobiście. Zabawki, które tworzę są bardzo pracochłonne. Wracając jednak do Maszy – dziewczynka ma prawie 44 cm wzrostu i jest urodzonym pomocnikiem. Znacie bajkę o Maszy i niedźwiedziu? Lalindowa Masza ma w sobie podobnego ducha. Chętnie dołoży swoją pomocną dłoń w każdej sprawie. Nie dajcie się zwieść jej delikatnemu i niewinnemu uśmiechowi. Gotowość do przygód ma w każdym włókienku wełny, którą jest wypełniona.
Masza pojedzie do nowego domu z ubrankami na przebranie. Pierwszy zestaw składa się z koszulki z długim rękawem, krótszymi sztruksowymi spodenkami i wełnianymi kozaczkami. Zobaczcie go na tym zdjęciu.
Tak, macie rację, na taką pogodę jaką mamy za oknem to trochę mało. Stąd ciepły (na podszewce) mięciutki płaszczyk z kieszonkami i futrzanym kołnierzykiem. I do tego, na specjalne zamówienie, czapka i szalik w podobnych kolorach. Taaak… Teraz Masza jest przygotowana na zimowe spacery.
Myślę, że podczas Wigilii Masza będzie ubrana bardziej elegancko. W sukienkę. Zostałam poproszona by wszystkie ubranka dla tej lalki były w tonacji różowo – fioletowej. Tego drugiego było już wystarczająco dużo, nadszedł więc czas na róż. Tylko, że Masza nie jest typem grzecznej dziewczynki. Klasyczne słodkie stroje zupełnie do niej nie pasują! Tak więc po długich namysłach zdecydowałam się na len z kwiatowym wykończeniem i do tego zielone (tak właśnie takie!) podkolanówki i tym razem lżejsze butki. Wygląda słodko, ale ciekawie, prawda?