Pierwsza kwietniowa praca, to pokrowiec na bęben. Dłuuuuugo, bo aż kilka miesięcy, przymierzałam się do wykonania tego projektu. Szczerze powiedziawszy nawet usiłowałam zrezygnować z jego wykonania. Chodziło zarówno o wzór, jak i resztę pokrowca. Pierwszym problemem jaki napotkałam było przeniesienie projektu na ciemną tkaninę. Rozwiązania są dostępne – jest żółta kalka, tyle, że ilość krzyżujących się linii akurat w tym wzorze czyni go bardzo nieczytelnym, drukowanie (lub przerysowywanie) na fizelinę lub inną jasną tkaninę i haftowanie go od spodu – niestety moja maszyna potrafi spłatać figla i szyć inaczej po prawej i lewej stronie. Finalnie rysowanie i szycie krok po kroku okazało się najskuteczniejszym rozwiązaniem. Cyrkiel, linijki, biała kredka i… kilka godzin pracy i wreszcie przód był gotowy. Dodam, że do jego wykonania użyłam czterech odcieni żółtej jedwabnej nici.
Pokrowiec jest duży, ma ponad 50 cm średnicy i jakby tego było mało jest dwukomorowy. Każda kieszonka pomieści bęben wysokości 10 cm, co czyni go także szerokim. Zszywanie korpusu w odpowiedniej kolejności wymagało dłuższego namysłu przed rozpoczęciem pracy.
Pokrowiec można nosić na trzy sposoby – w ręce trzymając za uszka, na ramieniu jako torbę i wreszcie na plechach jako plecak. Uszka oraz uchwyty do paska są wykonane z mocnej taśmy, biegnącej dookoła, co widać na zdjęciach. Dzięki temu nie da się ich wyrwać.
Jak wszystkie moje poprzednie prace i ta usztywniana jest gąbką tapicerską oraz filcem na spodzie, jest wykonana z wodoodpornej tkaniny oraz ma zapinaną kieszonkę z tyłu (w której można w razie potrzeby schować szelki plecaka).