Chyba wreszcie dopracowałam się swojej lalki. Oczywiście chodzi o Petronellę. Chyba nawet przestanę je liczyć. Choć bardzo lubię szyć niepowtarzalne, oryginalne prace, zamówienie na kolejnego rudowłosego urwisa sprawia mi równie wiele przyjemności. Tak więc oto bez dalszej zwłoki oraz rozgadywania się na temat jej garderoby (no bo przecież ma taką samą jak jej poprzedniczki), przechodzę do prezentacji zdjęć. Dodam, że była tak oczekiwana w nowym domu, że finalnie nie udało mi się zrobić jej żadnych zdjęć w plenerze.
PS. No jednak jest ona inna od poprzedniczek, zamiast zwyczajowo ok 40 cm, ma zaledwie 29 cm.