Ostatnie prawie dwa tygodnie spędziłam tworząc Mirandę. Czy stworzenie jednej lalki zabiera aż tyle czasu? Najczęściej nie, tyle że lubię pracować w spokoju nad swoimi Lalindami. No, a „spokój” to ostatnio u mnie towar deficytowy. Mam sporo dodatkowych obowiązków, wyniknęły jakieś kwestie zdrowotne, którymi potrzebowałam się zająć. Tak więc moja najnowsza lalka musiała wykazać się wielką cierpliwością w oczekiwaniu na każdy kolejny etap tworzenia – najpierw postaci, a potem ubranek. Z przyjemnością jednak potwierdzam, że dziewczynka stanęła na wysokości zadania! Nie czułam z jej strony żadnej presji (wyobraźcie sobie, że czasami czuję:))), wręcz przeciwnie – zachętę do tego by zaszywać w nią tylko ten spokój jesiennych wieczorów, którym towarzyszy kubek pachnącej cynamonem herbaty i paląca się świeczka na parapecie. Chwile całkowitego skupienia na przyjemnym procesie kreacji. I tak, kawałek po kawałku, etap po etapie z tkanin, nitek i owczego runa wyłoniła się ta postać. Czasem ciekawi mnie, czy osoby, które zapraszają moje prace do swojego życia (i w tym sensie przebywają z nimi dużo dłużej ode mnie) czują to samo co ja przy ich tworzeniu.
Miranda ma 47 cm wzrostu, opalony odcień skóry i brązowe oczy. Lalka pojedzie do nowego domu w mięciutkiej muślinowej sukience i sweterku zapinanym z tyłu. Zobaczcie szczegóły na zdjęciach.