W ubiegłym tygodniu przyjechała do mnie lalka, którą uszyłam w 2013 roku – mała Majka. Odwiedziła mnie by wziąć porządną kąpiel, podreperować zdrowie (hihihi… jak to trafnie ujęte w przypadku lalki), po nowe wełniane włosy oraz jesienną garderobę. Nawet nie wiecie jak miło jest zobaczyć własną lalkę po takim czasie, zwłaszcza jeśli jest brudna, z wytartymi włoskami, luźną nogą i dziurką na ręce. Dlaczego? Bo to znaczy, że była towarzyszką wielu dziecięcych zabaw! Zobaczcie jak wyglądała Majka w dzień przyjazdu oraz dzisiaj, po tygodniowym pobycie w Lalinda SPA.
Zastanawiałam się jak wyprać Majkę – w pralce czy też ręcznie. Po namyśle stwierdziłam, że ręcznie będzie jednak dokładniej. Odprułam więc mohairową peruczkę (włosy i tak miały zostać wymienione na wełniane), napełniłam miskę ciepłą wodą, uzbroiłam się w szczoteczkę i mydło, i zabrałyśmy się obie do pracy. Majka do nauki pływania, ja do usuwania zabrudzeń. Jak widać Majce całkiem się to podobało, zwłaszcza iż kilka razy zmieniałyśmy wodę w „basenie”.
Lalka schła prawie trzy dni, po wcześniejszym wyciśnięciu nadmiaru wody w ręczniku. Potem zabrałam się za wyszywanie nowych włosów i wreszcie na koniec nowe ubranko. Ponieważ jest jesień, mała Majka dostała bluzeczkę z długim rękawem, spodnie, buty, dłuższy wełniany płaszczyk oraz beret. Zresztą zobaczcie sami.
I na koniec porównanie: Majka w 2013 oraz cztery lata później w 2017 roku (jak widać dziewczynkę nadal fascynują rowery:))) Ciekawe czy jeszcze ją kiedyś zobaczę…